Zapraszam również na mój profil na Facebooku: https://www.facebook.com/bernadetta.darska

oraz na moje konto na Instagramie: https://www.instagram.com/bernadettadarska/

wtorek, 28 października 2025

Właściwy czas (J. Erpenbeck, Kairos)

 

Jenny Erpenbeck sięga po literacko zgrany motyw romansu żonatego, dojrzałego mężczyzny i młodej kobiety. Naraża się więc, tak można by rzec, na ryzyko wtórności. A jednak wychodzi z tej próby zwycięsko. „Kairos” okazuje się bowiem historią miłosną tylko na tym podstawowym, oczywistym poziomie. Erpenbeck intrygująco zresztą rozgrywa ponad trzydziestoletnią różnicę wieku. Z jednej strony mamy tutaj chwile namiętności związane z początkiem związku, z drugiej ciekawa okazuje się świadomość powtarzania i niemożności odtworzenia cennych chwil. Autorka dobrze pokazuje chwiejność tego, co nazywane jest dojrzałością – do końca nie wiadomo, kto w tej relacji jest bardziej odpowiedzialny i zaangażowany, kto umie wybaczyć i kto chce popełniać błędy, wreszcie kto wciela się w mistrza, a kto ucznia. Uwikłanie bohaterów w niejednoznaczność dotyczy nie tylko podejmowanych decyzji związanych z relacjami z innymi ludźmi, ale też odczuwanej wolności. Ta natomiast okazuje się bardzo skomplikowana, bo wiąże się i z zobowiązaniami rodzinnymi i zawodowymi, i z aktualną sytuacją polityczną. Erpenbeck rozgrywa swoją opowieść w cieniu Muru Berlińskiego. Wschód i Zachód mają więc w tym kontekście konkretne znaczenie. Dodatkowo przywoływane są cienie dalszej przeszłości związanej z II wojną światową. Uwolnienie się od pamięci lub – może inaczej – rozpamiętywania to też ten tryb uniezależnienia się, który odgrywa ważną rolę. Zwłaszcza że i w tym kontekście wspomniana na początku różnica wieku jest kluczowa. Erpenbeck świetnie, bo z dużym wyczuciem i wrażliwością unieważnia konkret czasu. W trakcie lektury w pewnym sensie zostaje zawieszone to, co historyczne, bo mierzenie się z przeszłością zbliża do zrozumienia teraźniejszości. Powieść tę można również uznać za opowieść odsłaniającą rolę słów. Mogą one wzmacniać więzi i je luzować, mogą budować, ale i prowadzić do rozstania, mogą też służyć manipulacji i pozorować uczucia, których chyba już nie ma. Bo historia, którą prezentuje czytelnikom Erpenbeck, to zapis procesu, w którym miłość oparta na namiętności, bliskości i niezbędności drugiej osoby przeradza się w toksyczne uzależnienie, rodzaj zniewolenia i przemocy psychicznej. Warto!

 

Jenny Erpenbeck, Kairos, przeł. Luiza Borg, Wyd. Znak Literanova, Kraków 2025.


poniedziałek, 27 października 2025

Uważność (K. Środa, Rzeczy zdarzające się w podróży)

 

Podróż w przypadku zbioru esejów Krzysztofa Środy na znaczenie szczególne i szersze od tego dosłownego. Nie tyle więc chodzi o mnie lub bardziej dosłowne przemieszczanie się, co raczej o wychodzenie poza ramy dosłownego odczuwania, mierzenie się z ograniczeniami pamięci, czy zapisywanie celem utrwalenia. To także zbiór tekstów, w których dobrze uchwycono konsekwencje spotkań z innymi i wzajemne oddziaływanie na siebie różnych biografii. Istotne okazują się również słowa. Dzięki nim nazywamy, pamiętamy, utrwalamy więzi i potwierdzamy sens przeciwstawienia się zapomnieniu. Podróż jest w tym kontekście poznawaniem siebie i innych ludzi, rozważaniem możliwości porozumienie, otwarciem się na wspólną pracę na rzecz przetrwania. Pozwala na dostrzeżenie drugiego człowieka i uświadomienie wagi spotkania z Innym. Można by więc powiedzieć, że eseje Środy stanowią odtworzenie drogi od przeczucia spotkania, przez spotkanie i pożegnanie, do utrwalenia faktu zaistnienia kogoś w naszym życiu. Intrygujące.

 

Krzysztof Środa, Rzeczy zdarzające się w podróży, Wyd. Czarne, Wołowiec 2025.


niedziela, 26 października 2025

Czy możliwe jest ostrzeżenie? (J. Schalansky, Rozchwiane kanarki, głębokie doły)

 

Książka Judith Schalansky to objętościowo niepozorny, choć znaczeniowo istotny esej. Wspominam o objętości, bo często w przypadku zbiorów esejów lub felietonów ma się ochotę część tekstów z tomu usunąć, tutaj lekturze towarzyszy niedosyt. Nie zaszkodziłoby, gdyby publikację zaplanowano na kilka esejów. Zniknęłoby wówczas poczucie niedosytu czy wrażenie urwania tekstu, niedopowiedzenia. Schalansky wykorzystuje metaforę kanarka, ostrzegającego górników w kopalniach przed zagrożeniem, do zasygnalizowania subtelnego uwikłania tych wszystkich, którzy przypatrują się bliskiej katastrofie świata jako takiego. Kruchy, niewielki, ale wyraźnie widoczny i słyszalny kanarek ostrzega. Tyle że jego rola jest znacząca w szczególnym środowisku. W innych przestrzeniach nie jest już punktem odniesienia. Ważny wydaje się kontekst sygnalizowania coraz mniejszej ilości tlenu. Potraktowany metaforycznie dobrze oddaje przesuwanie granic związane z akceptacją tego, co problematyczne i wymagające naszej reakcji. Schalansky rozważa także kwestię społecznego uwikłania gatunków. Powieść traktuje krytycznie, esej ma dla niej wymiar wyzwalający. Dyskusyjne wydaje się uznanie powieści za formę indywidualistyczną w kontekście celebracji eseju, gatunku, w którym podmiotowy i jednostkowy wymiar opowieści jest wyjątkowo znaczący. Autorka docenia esej za możliwość swobodnego łączenia fikcji i faktów. Powieść tymczasem też oferuje takie możliwości. O ile więc rozważania o katastrofie powiązane z historyczną rolą kanarka w górnictwie są bardzo ciekawie, o tyle refleksje o gatunkach już nieco mniej, za bardzo brną bowiem w chaos.

 

Judith Schalansky, Rozchwiane kanarki, głębokie doły, przeł. Kamil Idzikowski, Wyd. Ha!art, Kraków 2025.